sobota, 14 grudnia 2013

Notka

Hejka! Chciałabym poinformować, że zaczynam nowego bloga. Mam nadzieję, że się nie gniewacie. Tutaj macie link. Narazie jest filmik i prolog.
http://mysterious-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/

piątek, 6 grudnia 2013

Chapter 5

Ze snu wyrwało mnie ciche szlochanie. Otworzyłem niechętnie oczy i rozejrzałem się po pokoju szukając źródła hałasu. Przy oknie ujrzałem skuloną postać. Po włosach, które opadały swobodnie na ramiona owej postaci bez problemu mogłem poznać, że to Diana. Wygramoliłem się cicho z łóżka i ostrożnie podszedłem do dziewczyny.
- Co jest ślicznotko? - spytałem cicho.
- Nie mogę spać. Męczą mnie koszmary. Nie przejmuj się - odpowiedziała ocierając łzy z policzków.

Poczułem wyrzuty sumienia. To ja pozwoliłem, żeby wracała sama do domu.
- Czuje się, jak dziwka - powiedziała chowając twarz w dłoniach.
- Diana. Nie gadaj głupot - odpowiedziałem.
- Przecież doskonale pamiętam, jak na koniec rzucił we mnie kasą i powiedział, że lepsza zabawa byłaby z bardziej doświadczoną dziewczyną - powiedziała niemal szeptem.
- To znaczy, że ty ... - zacząłem, ale mi przerwała.
- Tak, Harry. To znaczy, że jeszcze nigdy nie byłam z mężczyzną na tyle blisko - powiedziała spuszczając wzrok.
Nigdy nie pozwoliłbym, żeby ktoś ją tak skrzywdził. Przecież ona jest taka niewinna.
- Już nigdy nikt cię nie skrzywdzi. Obiecuje - oznajmiłem.
- A co jeśli ty mnie skrzywdzisz? - zapytała wstając i kierując się w stronę łóżka.
- Nigdy bym tego nie zrobił - odpowiedziałem idąc za nią.
- Jesteś pewny? - spytała odwracając się twarzą do mnie.
- Tak - odpowiedziałem. 
Diana przygryzła wargę i położyła się na łóżku wtulając się w poduszkę. Ułożyłem się obok niej i objąłem ją w talii.
- Proszę tylko o twoje zaufanie - powiedziałem cicho.
Odpowiedziała mi cisza. Zamknąłem oczy i przysunąłem ją bliżej siebie. Poczułem, jak jej mięśnie automatycznie się spinają. 
- Kocham cię. - wyszeptałem.
Diana wyrwała się z mojego uścisku i spojrzała na mnie. W jej oczach plątał się strach, złość i niepewność.
- Mówiłam, żebyś się we mnie nie zakochiwał - powiedziała spuszczając wzrok.
- A ja mówiłem, że już za późno. Zakochałem się za pierwszym razem gdy cię zobaczyłem i zdejmowałem ze stołu. Zakochałem się gdy widziałem, jak śpisz. Zakochałem się w twoim uśmiechu i w twoich oczach. Zakochałem się w twojej niewinności i w świetle, które masz w sobie i w każdym twoim ruchu. Ale proszę bardzo. Powiedz mi prosto w oczy, że nic do mnie nie czujesz. Wtedy odejdę. - odpowiedziałem spoglądając na nią.
Dziewczyna westchnęła i uniosła wzrok.
- Tak, Harry. Nic do ciebie nie czuje - powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
Patrzyłem na nią przez jakiś czas. Nie mogłem uwierzyć w to co ona przed chwilą powiedziała. To bolało. Mógłbym zrobić dla niej wiele. Ale może będzie lepiej, jak zostawię ją w spokoju. Nie wie, jak potrafię się zachować i jaka jest moja przeszłość. Wstałem z łóżka i ruszyłem do drzwi. Spojrzałem na nią ostatni raz i wyszedłem z pokoju. Była 5.00 nad ranem. Chwyciłem moją kurtkę i szybko wyszedłem z domu Liama. Poczułem, jak spadają na mnie niewielkie krople deszczu. Było szaro, a ludzie snuli się po ulicach niczym duchy. Włożyłem ręce do kieszeni kurtki i ruszyłem w stronę mojego samochodu. Wsiadłem do niego i odpaliłem silnik. Jechałem szybko tępo wpatrując się w przednią szybę. Nagle poczułem mocne uderzenie.


Cisza. Ciemność...


                                                                   ***

Pożegnałam się z chłopakami, a Liam podwiózł mnie do domu. Weszłam do mojego mieszkania. Na stole leżała kartka od mojej mamy.

Kochana córeczko!
Postanowiłam wrócić do ojca. Nie martw się o mnie. Wszystko będzie w porządku. Wpadnij mnie kiedyś odwiedzić. Tata też by się ucieszył. Mam nadzieje, że nie jesteś na mnie zła. Trzymaj się xx 
                                                                            Mama

Odłożyłam kartkę i poszłam na górę do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku odtwarzając w głowie to co mówił Harry. Nie jestem pewna co do niego czuje. Nie wiem czy można to nazwać miłością. Może to tylko zauroczenie? Ale z drugiej strony nienawidzę go. Jego aroganckich i pewnych siebie zachowań i tego, jak sprawia, że zaczynam się rumienić pod wpływem jego wzroku, ale z drugiej strony miał w sobie coś tak pociągającego. Jego dotyk niemal rozpalał iskry na mojej skórze. A może mi się tylko wydaje? Mogłam dać mu szanse. Mogłam nie skreślać tego wszystkiego. Nagle usłyszałam dzwonienie mojej komórki. Ku mojemu zaskoczeniu na ekranie wyświetlił się numer Liama.
- Słucham?
- Diana! Hazz jest w szpitalu! Miał jakiś wypadek samochodowy podobno nie jest z nim najlepiej. Jeśli chcesz możesz pojechać ze mną do niego.
- C - co? Dobrze. Tak. Przyjedź..
- Będę za moment pa.
Upuściłam telefon na łóżko. Czy to jest jakiś żart? Powtórka koszmaru? Straciłam Krisa. Nie zamierzam stracić także Harrego.
Po chwili przyjechał Li i ruszyliśmy do szpitala.
- Przepraszam? Gdzie leży Harry Styles? - spytał Liam recepcjonistki przy wejściu.
- Sala numer 23. A państwo to? - zapytała spoglądając na nas.
- Bliscy przyjaciele. W zasadzie jego jedyne najbliższe osoby - odpowiedział spokojnie Payne.
Po krótkiej wymianie zdań z kobietą na recepcji pozwoliła nam iść do Harrego. W sali siedział już Louis. Wyglądał na kompletnie załamanego. Weszłam z Liamem do pomieszczenia, w którym leżał Hazz. 
- I co z nim? - spytał cicho Li.
- Nie wiadomo. Jeśli przeżyje noc to wyliże się z tego, a jeśli nie...- odpowiedział Lou łamiącym się głosem.


Liam przytulił Louisa, który zaczął cicho płakać. Popatrzyłam na niego ze współczuciem i usiadłam przy łóżku Stylesa. Spojrzałam na jego bladą i posiniaczoną twarz. To wszystko moja wina. To ja pozwoliłam mu odejść. Gdybym powiedziała, że czuję do niego chociaż odrobinę miłości nie wyszedłby i nie rozbiłby się samochodem. Chwyciłam delikatnie dłoń Harrego powstrzymując łzy.
- Przepraszam.. - wyszeptałam.
Poczułam, jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Nie zadręczaj się. To nie twoja wina - powiedział Liam.
- To ja pozwoliłam mu odejść. - odpowiedziałam cicho.
- Diana. Jest silny. Poradzi sobie - powiedział Louis wymuszając smutny uśmiech.
Nagle do sali wbiegła Carmen. 
- Co się stało? - spytała spoglądając na Harrego.
- Miał wypadek samochodowy - odpowiedział Liam.
Siostra Harrego usiadła przy łóżku brata i zaczęła płakać.


Podeszłam do niej i ją przytuliłam próbując ją uspokoić. 
- Będzie dobrze, prawda? - spytała.
- Musi - odpowiedziałam puszczając ją z moich objęć.

                                                                              ***

- Diana jest już późno. Jesteś pewna, że chcesz zostać? - spytał Liam.
- Tak. - odpowiedziałam.
Payne pożegnał się ze mną i wyszedł z sali. Zostałam tylko ja i Harry. Moje powieki stawały się cięższe z każdą godziną. Wyjrzałam za okno. Na dworze padał śnieg. No tak. Z tego wszystkiego zapomniałam, że za trzy tygodnie są święta. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o brzeg łóżka Harrego.
- Diana? - usłyszałam cichy głos Stylesa.
Gwałtownie uniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka upewniając się, że to właśnie on wypowiedział moje imię. Spojrzałam w jego zielone oczy i odetchnęłam z ulgą.
- Co ty tu robisz? - zapytał patrząc na mnie zdziwiony.
- Ja...Czekałam aż się obudzisz - odpowiedziałam przygryzając wargę.
- Przecież miałem zniknąć z twojego życia - powiedział odwracając wzrok.
Wstałam z krzesła i westchnęłam.
- Nie sądzisz chyba, że to była prawda? Nienawidzę cię, ale ... to co ze mną robisz kiedy jesteś blisko...Nie wiem co do ciebie czuje to jest...dziwne - odpowiedziałam przeczesując włosy ręką.
- Chodź tu - powiedział klepiąc miejsce obok siebie na łóżku.
Położyłam się obok niego. Trochę się zdziwiłam, że zwykłe łóżko szpitalne pomieści dwie osoby, ale w tym momencie nie było to ważne.
- Nie musimy się spieszyć. Ty nie wiesz wielu rzeczy o mnie, a ja o tobie. Ale nie chcę żebyś czuła, że cię do czegoś zmuszam - oznajmił splatając nasze dłonie.


Przygryzłam wargę i musnęłam jego usta. Harry delikatnie przysunął mnie do siebie i objął w talii. 
-  Zostań ze mną - wyszeptał całując mnie w czoło.
- Nie mogę. Tu jest szpital - odpowiedziałam rozbawiona.
- I co? Śpij ze mną - powiedział.
- Tak. Żeby mnie pielęgniarki zabiły? - spytałam wstając z łóżka.
Styles zrobił smutną minę i spojrzał na mnie słodko.
- Przyjdę jutro. Obiecuje - powiedziałam całując go w policzek.
Wzięłam swoją torebkę i wyszłam ze szpitala.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jejuuu przepraszam, że musieliście tyle czekać. Staram się dodawać rozdziały jak najszybciej, ale mam tyle sprawdzianów przed świętami, że nie wyrabiam z tym wszystkim. A więc miłego czytania ^^ Marry xx

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Chapter 4

Siedziałam w aucie Harrego ze spuszczoną głową bawiąc się materiałem mojej koszulki. Co jakiś czas zerkałam kątem oka na chłopaka obok mnie. Był całkowicie skupiony na drodze. Jego brązowe loki ułożone były w nieładzie na jego głowie, co jakiś czas oblizywał swoje pełne wargi i przymykał zniecierpliwiony swoje zielone oczy, gdy przed nami tworzył się korek. Ile ja bym dała żeby móc go teraz pocałować i powiedzieć, że dziękuje za wszystko co dla mnie zrobił, chociaż byłam dla niego obcą osobą. Byłam na tyle zamyślona, że nie zauważyłam, że Harry przygląda mi się ukrywając uśmiech. Nachylił się do mnie. Poczułam jego ciepły oddech przy moim uchu.
- Zrób zdjęcie. Zostanie na dłużej - wyszeptał.
Odepchnęłam go delikatnie.
- No wiesz co? - mruknęłam sztucznie oburzona.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Harry? - spytałam.
- No - odpowiedział wciskając pedał gazu.
- Dokąd właściwie jedziemy? - zapytałam przygryzając wargę.
- Do mnie - odpowiedział.
- Do...Ciebie? - spytałam niepewnie spuszczając wzrok.
- Tak. Coś nie tak? - zapytał spoglądając szybko na mnie.
- Nie. W porządku - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
- Ej. Aniele co jest? - spytał kładąc mi rękę na kolanie i przesuwając ją w górę.
- Nic. Jest ok - odpowiedziałam i strąciłam jego dłoń.


Harry westchnął cicho i dalszą część drogi pokonaliśmy w ciszy.
- Jesteśmy - oznajmił Styles wysiadając z auta.
Zrobiłam to samo i moim oczom ukazał się niewielki dom z dużą działką. Ruszyłam do środka za Harrym rozglądając się wokoło. Poprowadził mnie do salonu i pokazał gestem żebym usiadła. Uśmiechnęłam się lekko i zajęłam miejsce na kanapie. Hazz usiadł obok mnie. Czułam jego ciepło i zapach perfum, który zapanował nad moimi zmysłami. Wzięłam głęboki oddech i odważyłam się spojrzeć w jego zielone oczy. Patrzeliśmy na siebie przez jakiś czas. Harry uśmiechnął się do mnie promiennie ukazując swoje dołeczki. Odwzajemniłam nieśmiało uśmiech zakładając pasmo włosów za ucho.
- No ślicznotko pokazuj swoje ręce - powiedział.
Nieśmiało wyciągnęłam obie ręce w jego stronę. Przejechał palcami po moich ranach i przygryzł wargę. 
- Na szczęście już nie krwawi. Powinno się dobrze zagoić - mruknął puszczając moje ręce.
Uśmiechnęłam się lekko zabierając ręce.
- Harry? - zapytałam.
Chłopak spojrzał na mnie pytająco odgarniając grzywkę z czoła.
- Czemu ty to robiłeś? - spytałam spuszczając wzrok.
- Moja mama była dobrą kobietą, ale przez ojca zaczęła ćpać. Musiałem bronić przed rodzicami moją siostrzyczkę, a przez to dostawało mi się dwa razy mocniej. Kiedyś zamknęli mnie w piwnicy na dwa dni bez jedzenia i picia. Dlatego to robiłem. Potem zacząłem ćwiczyć i walczyć z ojcem. Kiedy miałem 18 lat wyprowadziłem się i zabrałem moją młodszą siostrę - odpowiedział bawiąc się palcami.
- Masz siostrę? - zapytałam.
- Tak. Ma 15 lat. - odpowiedział uśmiechając się lekko.
- Mieć takiego brata to skarb - powiedziałam cicho chwytając go za rękę.
Harry zaczął powoli zbliżać swoje usta do moich.
- Obiecaj mi coś - wyszeptałam gdy dzieliły je zaledwie milimetry.
- Tak? - zapytał.
- Nie zakochaj się we mnie - odpowiedziałam cicho.
- Za późno - wyszeptał ujął moją twarz w dłonie i złożył namiętny pocałunek na moich wargach.
Ku mojemu zaskoczeniu nie odepchnęłam go tylko poddałam się dotykowi jego miękkich warg na moich. 

Po chwili odsunął się ode mnie i uśmiechnął promiennie. Podciągnęłam kolana pod brodę i spuściłam wzrok.
- Przepraszam...- powiedział, a jego uśmiech momentalnie znikł.
- Nie masz za co - odpowiedziałam cicho podnosząc na niego wzrok.
- Po prostu to trochę za szybko - dodałam.
- Rozumiem - kiwnął lekko głową - A propo skarbu jakim jestem jako brat. Muszę odebrać moją siostrę z tańców. Jedziesz ze mną? - zapytał.
- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem i wstałam z kanapy.
Ruszyliśmy do jego auta. Wsiadłam do środka i zapięłam pasy. Po chwili obok mnie pojawił się Harry i ruszyliśmy w stronę studia tanecznego, w którym miała zajęcia jego siostra. Po chwili byliśmy na miejscu. 
- Idziesz ze mną czy zostajesz? - spytał.
- Idę - odpowiedziałam wychodząc z samochodu.
On zrobił to samo i ruszyliśmy do środka niewielkiego budynku. Od razu usłyszałam stłumione dźwięki muzyki. Harry ruszył przed siebie i otworzył duże drzwi wchodząc do sali prób. Przywołał mnie gestem. Posłusznie do niego podeszłam. Usiedliśmy zboku obserwując tańczące osoby. Na środek wyszła jakaś młoda dziewczyna. Miała dość długie włosy i miała piękny uśmiech. Zaczęła tańczyć, a gdy skończyła Harry zaczął bić brawo.


Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i wysłała mu buziaka na co uśmiechnął się promiennie.
- To twoja siostra? - spytałam nachylając się w jego stronę.
Hazz kiwnął głową.
- Jest...Świetna - powiedziałam.
- Ma to po mnie - zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego ramieniu. Po chwili podeszła do nas jego siostra.
- Cześć głupku! - krzyknęła i rzuciła się mu na szyje.
- Hej młoda - zaśmiał się Harry i mocno ją przytulił - To jest Diana. Diana to jest Carmen - dodał gdy puścił ją ze swoich objęć.
- Hej - powiedziałam.
- Cześć. Jejuuu, ale ty jesteś ślicznaaa - odpowiedziała.
Zaśmiałam się nieśmiało i podziękowałam.
- Serio bracie. Masz talent do znajdywania ładnych dziewczyn. Popadnę w kompleksy! - powiedziała szturchając Harrego.
- A tylko spróbuj - powiedział i przerzucił ją przez ramie.
- Puszczaj głupku! - krzyknęła śmiejąc się.
- Nie. Zaniosę cię do samochodu. - odpowiedział i ruszył ze swoją siostrą na ramieniu do samochodu.
Poszłam za nimi uśmiechając się lekko. Muszą mieć ze sobą naprawdę wielką więź. Mało które rodzeństwo aż tak dobrze się dogaduje...
    
                                                                     ***

Szłam sama przez ciemne londyńskie ulice. Może jednak nie miałam racji mówiąc Harremu, że sama wrócę do domu. Nagle zauważyłam na mojej drodze grupkę mężczyzn. Spokojnie Diana. Nie panikuj. Ruszyłam niepewnym krokiem przed siebie. Minęłam ową grupkę i odetchnęłam z ulgą.

- Ej! Lala! Chodź się z nami zabawić! - usłyszałam za sobą krzyk jednego z mężczyzn.
Przyśpieszyłam kroku, ale po chwili poczułam, czyjąś rękę na ramieniu. Zobaczyłam przede mną wysokiego i umięśnionego faceta.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam.
- Nic z tego kwiatuszku - odpowiedział nieznajomy.
Przycisnął mnie do ściany budynku i wsunął ręce pod moją bluzkę. Poczułam jego usta przy mojej szyi. Boleśnie przygryzał moją skórę. Zaczęłam się szarpać, a moich oczu wypływały łzy. Dłonie nieznajomego powędrowały na moje biodra. Chciałam krzyczeć, ale przywarł do mnie ciałem i odciął jakąkolwiek drogę ucieczki. Zacisnęłam powieki i modliłam się w duchu żeby ten koszmar się już skończył, ale byłam świadoma tego, że on dopiero się rozpoczął....
                       
                                                                   ***

- Przepraszam? Wszystko w porządku? - spytał jakiś chłopak podchodząc do mnie.
Na podwórku nadal było ciemno, a ja siedziałam na zimnym chodniku posiniaczona i załamana.
- Nie - odpowiedziałam chowając twarz w dłoniach.
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytał.
Podniosłam wzrok i moim oczom ukazał się dość wysoki szatyn w czarnej skórzanej kurtce i z lekkim zarostem. 
- Zabierz mnie stąd - mruknęłam pod nosem.
- Nie ma problemu. Chodź - odpowiedział podając mi rękę.
Chwyciłam niepewnie jego dłoń wstając z chodnika.
- Jestem Liam Payne - powiedział.
- Diana Anderson - odpowiedziałam wymuszając uśmiech.
- Co się stało? - spytał.
- Szłam sama do domu i....trafiłam na...Nie ważne - odpowiedziałam spuszczając głowę i powstrzymując łzy.
- Przykro mi - powiedział zdejmując swoją kurtkę i zarzucając mi ją na ramiona.
- Mieszkam z przyjaciółmi. Nie przeszkadza ci to? - spytał gdy byliśmy na miejscu.
- Nie. Zostaje przecież tylko na jedną noc - odpowiedziałam.
Liam otworzył drzwi od mieszkania i zaprosił mnie do środka. Na podłodze walały się buty i popcorn.
- Chłopaki co to za chlew?! - krzyknął Liam.
- Harry przyszedł! - odkrzyknął jakiś chłopak z sąsiedniego pokoju.
- Harry Styles? - spytałam cicho Liama.
- Tak. To mój przyjaciel wpada tu czasem. Znasz go? - zapytał.
Kiwnęłam głową.
- To chodź przywitasz się z nim! - powiedział zadowolony Liam i już po chwili stałam w salonie przed Stylesem i jakimiś chłopakami.
- To jest Niall, Louis i Zayn - przedstawił mi ich Payne - A Harrego już znasz - dodał.
- KURWA DIANA CO CI SIĘ STAŁO?! - wydarł się Styles chwytając mnie za ramiona.
- Nie krzycz na mnie! - krzyknęłam, a moje oczy momentalnie się zaszkliły.
- Przepraszam - powiedział cicho i mnie przytulił.
- Daruj sobie - warknęłam odpychając go - Liam mogłabym się trochę odświeżyć? - zwróciłam się do Li.
- Tak. Jasne. Łazienka jest po lewej stronie a ręcznik znajdziesz w szafce pod umywalką. - odpowiedział lekko zdziwiony.
- Dzięki - powiedziałam i ruszyłam w stronę łazienki.
- Czekaj Diana. Masz moją koszule, bo te ciuchy są...w kiepskim stanie - oznajmił Harry i zdjął z siebie swoją koszule.
Wzięłam ją niechętnie i ponownie ruszyłam do łazienki. Weszłam do niewielkiego pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Pochyliłam się nad umywalką i spojrzałam w lustro. Na mojej szyi widniały sine malinki. Zdjęłam z siebie poszarpane ubrania. Na moim ciele tworzyły się liczne siniaki. Westchnęłam cicho i weszłam po prysznic. Ciepła woda lekko rozluźniła moje obolałe mięśnie. Gdy skończyłam się myć owinęłam się ręcznikiem. Czułam się brudna pomimo kąpieli. Nagle zobaczyłam w lustrze znajomą postać. Odwróciłam się szybko zakrywając włosami siniaki na szyi. Harry zrobił krok do przodu na co automatycznie się cofnęłam.
- Diana. Ja ci nic nie zrobię - powiedział cicho podchodząc do mnie.
Spojrzałam na niego nieufnie. Hazz delikatnie odgarnął moje włosy odsłaniając sine malinki. Przejechał palcem po jednej z nich. Syknęłam z bólu odpychając jego rękę. Styles chwycił swoją koszulę, którą dał mi wcześniej i zarzucił sobie na ramie.
- Pomóc ci? - spytał.
- Poradzę sobie - warknęłam biorąc od niego koszule.
Harry zaśmiał się cicho i wyszedł z łazienki. Zsunęłam z siebie ręcznik, włożyłam bieliznę i narzuciłam koszulę Stylesa zapinając guziki. Gdy wyszłam Hazz od razu poprowadził mnie do pokoju, w którym miałam spać. Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. 
- Dobranoc - powiedział Harry gasząc światło.
- Zostań ze mną - odpowiedziałam.
Chłopak podszedł do łóżka i położył się obok mnie. Ułożyłam głowę na jego torsie i wsłuchiwałam się w miarowe bicie jego serca. Hazz objął mnie ramieniem. Przy nim czułam się bezpieczna.
- Boisz się spać sama? - zapytał.
- Po tym co się stało tak - odpowiedziałam zamykając oczy.
- A co się stało? - spytał zaniepokojony.
- Zostałam...zgwałcona - odpowiedziałam zapadając w sen.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak! Wreszcie napisałam! Obyście się nie zanudzili. Marry xx





sobota, 23 listopada 2013

Chapter 3

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Przetarłam lekko oczy i - z chęcią zabicia osoby, która o tej porze przyszła - zeszłam na dół. Otworzyłam niechętnie drzwi i ujrzałam w nich swoją mamę.
- Mamo? Co ty tu robisz? Wszystko w porządku? - spytałam zaniepokojona jej nagłymi odwiedzinami. 
- Córeczko...Czy...Czy ja mogłabym się u ciebie zatrzymać na jakiś czas? - spytała ze smutkiem w głosie.
- Jasne. Wchodź - odpowiedziałam wnosząc jej walizkę do środka. 
Moja mama zdjęła płaszcz i udała się do salonu.
- Co się stało? - spytałam siadając razem z nią na kanapie.
- Sytuacja z twoim ojcem...Pogorszyła się jeszcze bardziej. - odpowiedziała spuszczając wzrok.
- To znaczy? - zapytałam z niepokojem.
- Jego problem z alkoholem się pogłębił i ... musiałam się wynieść...Dla mojego bezpieczeństwa - odpowiedziała.
- Zrobił ci coś? - spytałam chwytając jej dłoń.
Moja mama podwinęła rękawy swojej bluzki. Zobaczyłam na jej ramionach duże siniaki i rany. Zakryłam usta dłonią. 
- Nie daruje mu tego! - krzyknęłam i zerwałam się z kanapy.
- Kochanie. Spokojnie. Jest w porządku - powiedziała cicho mama.
- W porządku?! W porządku?! Ty widziałaś swoje ramiona?! Nie miał prawa cię tknąć! - krzyknęłam i pobiegłam na górę się przebrać.
Zdjęłam z siebie piżamę i włożyłam granatowe rurki i czarną koszule, a następnie wróciłam na dół do mamy. 
- Zostań tu i się rozpakuj okey? - spytałam zakładając buty.
- Gdzie idziesz? - zapytała z niepokojem.
- Nie martw się. Po prostu tu zostań - odpowiedziałam i wybiegłam z mieszkania.
Nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka. Uniosłam głowę i napotkałam zdziwione spojrzenie Harrego.
- Ugh...Odsuń się! - powiedziałam odpychając go.
Chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Co się dzieje? - spytał z troską.
- Co cię to obchodzi?! Po prostu odejdź! - krzyknęłam, ale on nie dawał za wygraną.
- Diana! Spokojnie. Powiedz mi co się stało - powiedział.
- Co cię to obchodzi?! - krzyknęłam a moje oczy momentalnie się zaszkliły.
- Chodź tu - powiedział cicho i delikatnie mnie przytulił.
Mimowolnie się w niego wtuliłam i zaczęłam płakać. Harry rytmicznie głaskał dłonią moje plecy.
- Ciii...Już dobrze - wyszeptał spokojnie.
- Nie. Nie jest dobrze - załkałam zaciskając pięści na materiale jego koszulki.
- Powiedz mi co się dzieje. Proszę. - powiedział.
Odsunęłam się od niego i otarłam łzy z policzków.
- Mój tata ma problem z alkoholem i dzisiaj przyjechała do mnie moja mama mówiąc, że sprawa się pogorszyła. Ona...ma całe ramiona w siniakach i ranach. Muszę...muszę pojechać do ojca. - odpowiedziałam przeczesując włosy dłonią.
- Nie możesz jechać tam sama to niebezpieczne - powiedział przyglądając mi się uważnie. - Mam to gdzieś. - fuknęłam i ponownie ruszyłam w stronę przystanku autobusowego.
- Pojadę z tobą - usłyszałam za mną cichy głos Harrego.
Przystanęłam na moment i odwróciłam się do niego twarzą.
- Harry ty...nie mogę ci na to pozwolić - odpowiedziałam.
- To nie była prośba - mruknął i pociągnął mnie delikatnie za rękę do swojego czarnego auta.
Wsiadłam z nim niechętnie do samochodu i zapięłam pasy.
- To gdzie jedziemy? - spytał Styles.
- Wiesz gdzie jest to małe osiedle w zachodniej części Londynu? - zapytałam.
Kiwnął w odpowiedzi głową.
- To za tym osiedlem jakieś 5 minut jest mój dom - oznajmiłam.
- Okey - powiedział i odpalił samochód. 
Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Ani ja, ani Styles nie mieliśmy ochoty na rozmowę. Gdy dojechaliśmy na miejsce błyskawicznie wyszłam z auta i weszłam do mojego starego domu. Poczułam smród papierosów i alkoholu. Zobaczyłam mojego ojca, który leżał na kanapie opróżniając kolejną butelkę piwa. Odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się lekko.
- Córeczko! Kochana moja! - powiedział podchodząc do mnie chwiejnym krokiem.
- Jak mogłeś uderzyć mamę?! - krzyknęłam patrząc na niego z niechęcią. 
- Zasłużyła. Diana kochanie wyrosłaś na piękną dziewczynę - wybełkotał i przyciągnął mnie do siebie.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam szarpiąc się.
Ojciec uderzył mnie w twarz i wsunął dłonie pod moją bluzkę. Z moich oczu wypłynęły łzy. Zaczęłam się szarpać. Byłam pewna, że nic mi już nie pomoże. Usłyszałam za mną czyjeś kroki.
- Zostaw ją - usłyszałam spokojny głos Harrego.
Mój ojciec zaśmiał się w odpowiedzi i nie przestał się do mnie dobierać. Harry momentalnie znalazł się przy nas. Odciągnął mojego tatę ode mnie i uderzył go pięścią w twarz.
- Nigdy. Więcej. Nie waż się. Jej tknąć. - wycedził przez zęby Styles.
Odwrócił się do mnie puszczając mojego ojca, złapał mnie za rękę i wyprowadził z mieszkania.
- Nic ci nie jest? - uważnie mi się przyjrzał.- Masz rozciętą wargę. I siny policzek. Trzeba przyłożyć lód. Pojedziemy do mnie dobrze? - zapytał.
Kiwnęłam niepewnie głową będąc nadal w szoku po tym co się stało.

                                                                         ***
- Diana! Musze ci przyłożyć ten lód! - powiedział zniecierpliwiony Harry, gdy po raz kolejny odepchnęłam jego rękę.
- Ale to boli - warknęłam.
Styles przymknął oczy i wziął głęboki oddech. Spojrzał mi w oczy i ponownie przyłożył lód do mojej wargi. Syknęłam z bólu, ale tym razem nie odepchnęłam jego ręki. Siedziałam w ciszy patrząc, jak Harry delikatnie opatruje moją wargę.
- Dobra. Warga się wygoi. Boli cię coś jeszcze? - spytał.
Pokręciłam przecząco głową. 
- Chcesz coś do picia? - zapytał.
Powtórzyłam przeczący gest. Harry westchnął cicho i usiadł obok mnie. 
- Wszystko ok? - spytał.
- Nie Harry nie jest ok - odpowiedziałam.
Styles popatrzył na mnie z troską i objął mnie ramieniem.
- Odwieziesz mnie do domu? - zapytałam.
- Jasne - westchnął.
Wstaliśmy z kanapy i wyszliśmy z mieszkania Harrego. Wsiadłam do jego auta i zapięłam pasy. Po chwili Styles pojawił się obok mnie i odpalił samochód. Ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
- Dzięki za pomoc - powiedziałam gdy byliśmy na miejscu.
- Drobiazg - mruknął uśmiechając się lekko.
- Jesteś dobrym...przyjacielem - powiedziałam i wysiadłam z auta.
Gdy weszłam do mojego domu mama oglądała telewizję. 
- Jestem - powiedziałam cicho.
- Córciu! Co ci się stało?! - zapytała podchodząc do mnie.
- Nic. Po prostu złożyłam wizytę tacie - odpowiedziałam.
Moja mama spojrzała na mnie smutno i zaczęła płakać.
- Już w porządku - powiedziałam przytulając ją.
Kiedy mama się uspokoiła poszłam na górę do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Pojedyńcze łzy spływały po moich policzkach. Mój własny ojciec się do mnie dobierał. Na szczęście był tam Harry...
         
                                                                           ***

Następnego dnia rano postanowiłem, że odwiedzę Dianę. Chwyciłem kluczyki od samochodu ze stolika i wyszedłem z mieszkania. Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę domu Diany. Na samą myśl co zrobił jej własny ojciec miałem ochotę coś rozwalić. Była w całkowitym szoku. Taka niewinna...Taka bezbronna. Wyszedłem z auta gdy dotarłem na miejsce. Zapukałem lekko do drzwi mieszkania Diany. Otworzyła mi chyba jej mama. 
- Dzień dobry. Jest Diana? - spytałem uśmiechając się uprzejmie.
- Ty jesteś jej...? - zapytała.
- Przyjacielem - odpowiedziałem.
- Oh...Jak dobrze. Może ciebie wpuści do pokoju - powiedziała gestem zapraszając mnie do środka.
- A co się stało? - spytałem lekko zaniepokojony.
- Od rana siedzi w pokoju i nie chce jeść ani wpuścić mnie do środka. - westchnęła jej mama.
- Pójdę do niej - oznajmiłem i ruszyłem na górę.
Ostatni raz gdy byłem w jej pokoju, stała przede mną zawstydzona bez bluzki. Na samo wspomnienie lekko się uśmiechnąłem. Zapukałem delikatnie w drzwi jej pokoju.
- Diana. Proszę otwórz - powiedziałem.
- Odejdź - usłyszałem jej cichy głos.
- Pozwól mi ci pomóc. Otwórz - odpowiedziałem.
- Nie! - krzyknęła.
- Diana...Proszę - powiedziałem cicho.
Odpowiedziała mi cisza.
- Albo otworzysz drzwi, albo zrobię to sam - powiedziałem.
Znowu cisza. Pożyczyłem od jej mamy wsuwkę i zacząłem grzebać przy zamku. Po chwili usłyszałem cichy dźwięk, który oznaczał, że udało mi się otworzyć drzwi. Pociągnąłem za klamkę i wszedłem do pokoju. Na łóżku siedziała Dina. Na jej pościli widniała krew.
- Wyjdź stąd! - krzyknęła zakrywając swój nadgarstek. Zamknąłem za sobą drzwi i szybko podszedłem do Diany. Spojrzałem na jej zakrwawioną rękę. Westchnąłem cicho i poszedłem do łazienki, z którą miała połączony pokój. Wziąłem wilgotny i suchy ręcznik, a następnie wróciłem do Diany. Oczyściłem jej rany z krwi i w miarę możliwości opatrzyłem.
- Po co tu przyszedłeś? - spytała cicho.
- Bo chciałem sprawdzić czy się jakoś trzymasz...Czemu to zrobiłaś? - zapytałem wskazując na jej rękę.
- Chciałam...Poczuć ból...Musiałam się na czymś wyżyć. Padło na mnie - odpowiedziała spuszczając wzrok.
Westchnąłem i ułożyłem jej dłoń na swoim nadgarstku. Przejechała kilka razy palcami po bliznach i spojrzała na mnie zdziwiona.
- Jak? Czemu? Przecież...Jesteś idealny - powiedziała.
Uśmiechnąłem się smutno. 
- Chciałbym. Kiedyś ci opowiem dobrze? Teraz się ogarnij. Zabieram cię stąd - odpowiedziałem.
- Gdziee? - spytała marudnym głosem.
- Zobaczysz - odpowiedziałem puszczając jej oczko.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ha! Wreszcie nabazgrałam. Mam nadzieje że się podoba. 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Chapter 2

Obudziłam się na kanapie ze strasznym bólem głowy. Nie pamiętałam prawie nic z poprzedniego wieczora. Podniosłam się i powoli ruszyłam do kuchni. Wyjęłam z szafki leki przeciwbólowe i popiłam zimną wodą. Zajrzałam do lodówki, ale nie czułam głodu, więc pośpiesznie ją zamknęłam i udałam się na górę do łazienki. Napuściłam ciepłą wodę do wanny i spojrzałam w lustro. Moje włosy sterczały na wszystkie strony, a makijaż rozmazał się prawie po całej twarzy. Zmyłam czarne smugi mleczkiem do demakijażu, zdjęłam ubrania i zanurzyłam się w ciepłej wodzie. Przymknęłam lekko powieki i próbowałam sobie przypomnieć co się działo wczoraj i jak znalazłam się w domu. Po długiej kąpieli zjadłam śniadanie i postanowiłam zadzwonić do Allie. 
- Halo? - rozległ się w słuchawce aksamitny głos mojej przyjaciółki
- Ymm...Hej Allie. Wiesz może co się wczoraj ze mną działo? - spytałam z lekkim zakłopotaniem.    
- Tańczyłaś na stole, ale nie mam pojęcia co się dalej z tobą stało potem - odpowiedziała spokojnie.                          
 - Co za wstyd - powiedziałam przeczesując włosy ręką.
- Nie przejmuj się Diana. Zadzwoń do Crystal. Ona powie ci więcej niż ja - odpowedziała.
- Okey. Dzięki. Pa - powiedziałam i rozłączyłam się z przyjaciółką. 
Już miałam wykręcić numer Crystal gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i powoli je otworzyłam. Stała w nich Crystal.                              
 - Heeej. Dobrze, że jesteś. Miałam do ciebie dzwonić - powiedziałam z uśmiechem.
Blondynka odwzajemniła go i weszła do środka. 
- Słuchaj Diana. Jeśli chodzi o wczoraj to...- zaczęła, ale przerwała w połowie. 
- Tooo? - spytałam.
- No boo...jak tańczyłaś na stole too...zdjął cię z niego jakiś chłopak i ... jak do was podeszłam to poprosił mnie o twój adres i... to on cie przywiózł do domu - odpowiedziała nerwowo przygryzając wargę. 
- Dałaś mój adres obcemu facetowi? - spytałam cudem powstrzymując się od krzyku. 
- Byłaś strasznie pijana. A on wyglądał w porządku - odpowiedziała cicho. 
- Serio Crystal? - spytałam poirytowana. 
- Przepraszam - odpowiedziała. 
- Ugh...Spoko. Stało się. Trudno - powiedziałam zrezygnowana.

                                                                 ***
Za oknami było już ciemno. Siedziałam pod kocem na kanapie oglądając w telewizji durne komedie. Wzięłam łyk herbaty i przełączyłam telewizje na program muzyczny. Leciała właśnie ulubiona piosenka Krisa. Chciałam przełączyć, ale nie mogłam. Kolejne wspomnienia przewijały się przez moją głowę, a łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Pośpiesznie wyłączyłam telewizje i lekko przestraszona ostrożnie podeszłam do drzwi. Otarłam łzę z policzka i powoli je otworzyłam. Stał w nich wysoki szatyn z burzą loków na głowie. Jego oczy niebezpiecznie błyszczały nawet w ciemności. Dostrzegłam na jego rękach małe tatuaże, ale zgaduje, że ma ich więcej. Jego czarne spodnie idealnie opinały jego nogi, a biała koszulka lekko przylegała do jego umięśnionego torsu. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam w jego oczy.
- Emm...Słucham pana - powiedziałam lekko drżącym głosem.
- Ja do pani - odpowiedział a jego usta ułożyły się w lekkim uśmieszku.


- W jakiej sprawie? - spytałam marszcząc brwi.
- Bo widzisz. Diana. Wczoraj byłaś nieźle pijana - odpowiedział i włożył dłonie do kieszeni spodni.
- To ty jesteś tym gościem co mnie tu przywiózł? - zapytałam 
- Harry Styles. Do usług - odpowiedział i lekko się ukłonił.
Uśmiechnęłam się lekko. 
- Chcesz....wejść? - spytałam niepewnie.
- Nie. To ty wyjdziesz do mnie - odpowiedział, a jego oczy błysnęły lekko.
- Ale... - powiedziałam wpatrując się w niego ze zdziwieniem.
- Mam cię zabrać w tych ciuszkach czy łaskawie się przebierzesz? - zapytał.
- Ja...przebiorę się - odpowiedziałam i pobiegłam na górę nie zamykając drzwi.
Zdjęłam z siebie dresy i wciągnęłam granatowe rurki. Gdy zdjęłam koszulkę usłyszałam za mną czyjeś kroki. Odwróciłam się i stałam twarzą w twarz z Harrym, a nasze ciała dzieliły milimetry.
- Pomóc? - spytał spoglądając na mój biust.
Szybko zakryłam się rękami i odeszłam od niego chwytając i zakładając na siebie bluzkę.
- Umiem sobie sama poradzić - warknęłam 
W odpowiedzi usłyszałam tylko jego cichy śmiech.
- Idziesz? - spytałam wkurzona schodząc na dół. 
Styles już po chwili znalazł się obok mnie. Wyszliśmy z mojego domu i gdy zamknęłam drzwi na klucz wsiedliśmy do czarnego auta Harrego. 
- Skąd wiesz, jak mam na imię? - spytałam przypominając sobie, że mu się nie przedstawiałam.
 - Wiem o tobie więcej niż sądzisz - odpowiedział z tajemniczym uśmieszkiem.
Kiwnęłam głową i zaczęłam wpatrywać się w widok za oknem. Jadę z obcym mężczyzną nie wiadomo gdzie, a do tego on wie o mnie więcej niż ja o nim. Oparłam czoło o szybę i wpatrywałam się w małe krople, które powoli zaczęły spadać z nieba. Usłyszałam cichą wiązankę przekleństw Harrego i poczułam, że samochód się zatrzymuje. Zjechaliśmy na jakieś pobocze niedaleko lasu. Spojrzałam pytająco na Stylesa.
- Paliwo się skończyło - oznajmił spokojnie. 
- Co?! - krzyknęłam na cały samochód.
- Uspokój się - wywrócił oczami - Jak przestanie padać to naleje paliwa - odpowiedział.
- Jak przestanie padać? Masz iść teraz! - krzyknęłam krzyżując ręce na piersi.
- Chcesz żebym się pomoczył? - spytał.
- Tak - odpowiedziałam.
Styles zdjął z siebie bluzę i wyszedł na zewnątrz. Po chwili wrócił do auta cały mokry. Jego koszulka prześwitywała ukazując idealnie wyrzeźbiony tors, a jego mokre włosy opadały mu na czoło. Mimowolnie przygryzłam lekko wargę i nie mogłam od niego oderwać wzroku.
- Zrób zdjęcie. Zostanie na dłużej - powiedział i odpalił samochód.
- Gdzie jedziemy? - spytałam.
- Zobaczysz - odpowiedział odgarniając włosy.
- Możemy wrócić do mnie? - zapytałam spoglądając na niego.
Na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek. Styles gwałtownie wykręcił i z piskiem opon ruszył w stronę mojego domu. Spuściłam wzrok na swoje dłonie i czekałam aż dojedziemy. Po około 30 minutach byliśmy na miejscu. Harry wysiadł z auta i otworzył mi drzwi. Wysiadłam zgrabnie z samochodu, a on zamknął za mną drzwiczki. Nagle Styles przyparł mnie do nich swoim ciałem. Poczułam, jak krople deszczu, które pozostały na aucie przesiąkają przez moją bluzkę. Spojrzałam w zielone oczy Harrego. Położyłam ręce na jego torsie i odepchnęłam go najmocniej, jak potrafiłam.
- Nie dotykaj mnie - warknęłam i ruszyłam do mojego domu.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Tuż za mną szedł lokers. Poruszał się z taką gracją i lekkością. Był nieziemsko przystojny. Mogłabym stwierdzić, że jest aniołem gdyby nie ten mrok w jego zielonych oczach. 
- Chcesz herbaty? - spytałam nie odrywając od niego wzroku. 
- Nie, ale może być coś innego - odpowiedział.
Odwróciłam się twarzą do niego ze zdziwieniem. Nagle staliśmy już cholernie blisko. Poczułam mocny zapach jego perfum. Poczułam, jak delikatnie chwyta mnie w talii i zaczyna kołysać.
- Czy my ... tańczymy? Tak bez muzyki? - spytałam lekko rozbawiona.
Harry chwycił mój pilot od radia i włączył muzykę. Akurat leciała melodia ze "Zmierzchu".
Lekko zwolnił nasz taniec i przysunął mnie bliżej.
- Lepiej? - wyszeptał mi do ucha.
Kiwnęłam głową. Obrócił mnie raz i przyciągnął do siebie ułożyłam ręce na jego ramionach i lekko przymknęłam oczy oddając się powolnemu rytmowi naszego tańca.


Nie rozumiałam jakim cudem mogę tak nienawidzić tego chłopaka, a jednocześnie pragnąc jego bliskości. Ledwo go znałam, a obudził we mnie coś co czułam tylko przy Krisie. Kiedy mnie dotykał przechodziły mnie przyjemne dreszcze. A jego oczy były tak przyciągające, że mogłabym w nie patrzeć całymi dniami. Czy mogłam się tak szybko zakochać? Czy ja w ogóle się zakochałam? Z zamyślenia wyrwał mnie delikatny dotyk palców Harrego na moim policzku. Spojrzałam w jego oczy. Zaczął powoli zbliżać swoje usta do moich. Szybko wyrwałam się z jego objęć i odwróciłam się do niego plecami.
- Powinieneś już iść - powiedziałam cicho.
Usłyszałam jego ciche westchnienie. 
- No cóż...Do zobaczenia ma princesse - odpowiedział i wyszedł z mojego mieszkania. 
Francuzki w jego wykonaniu brzmiał jeszcze piękniej. Poczułam łzę, która rozpoczęła samotną wędrówkę po moim policzku. Otarłam ją wierzchem dłoni i pobiegłam na górę. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i szybko położyłam się do łóżka. Patrzyłam tępo w sufit zastanawiając się co czuje do Harrego. Nienawiść? Miłość? Wszystko co robił sprawiało, że moje serce biło mocniej, ale to nierealne, żebym mogła poczuć coś do mężczyzny, którego ledwo znam. A jeśli on już stał się częścią mnie? 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareeszcie udało mi się naskrobać 2 rozdział. Obyście nie zasnęli xD Marry xx


niedziela, 3 listopada 2013

Chapter 1

Siedziałam skulona przy grobie Krisa. Był moim chłopakiem. Kochałam go. W sumie nadal kocham. To niesprawiedliwe, że to właśnie on zginął, a jego koledzy nie ucierpieli. Jego pogrzeb odbył się zaledwie tydzień temu. Nigdy nie zapomnę tej okropnej chwili, w której dowiedziałam się, że on nie żyje. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szłam powoli pod dom przyjaciółki. Pewnie, jak zwykle się spóźnimy przez nią na lekcje.
- Sel! Wyłaź! - krzyknęłam.
Przyjaciółka wybiegła pośpiesznie z domu. Spojrzałam na zegarek 7.50. No tak.
- Kurwa! Znowu się spóźnimy! - krzyknęła podchodząc do mnie. 
- Mamy pierwszy wf, jak nie przyjdziemy to nic się nie stanie - odpowiedziałam spokojnie.
- Ufff - odetchnęła Selena.
Ruszyłyśmy powolnym krokiem do szkoły.
- Co dziś mamy? - spytała moja przyjaciółka.
- Matma, Angielski, Biologia, Chemia...- moją odpowiedź przerwał dźwięk smsa.
Sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej telefon. Spojrzałam na ekran. Miałam jedną wiadomość od nieznanego numeru. Otworzyłam ją.


Przeczytałam wiadomość pięć razy i nadal nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Mój kochany Kris...Już nie wróci.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Poczułam, że łzy zaczynają lecieć po moich policzkach. Otarłam je wierzchem dłoni i wstałam z ławki. Spojrzałam raz jeszcze na grób Krisa i odeszłam.


Dzisiaj jest impreza u Allie. Wcale nie zamierzałam tam iść, ale doskonale wiem, że dziewczyny nie pozwolą mi zostać w domu. Przechadzałam się ulicami bez celu. W końcu dotarłam do domu. Teraz nie lubiłam do niego wracać. Wiązały się z nim wspomnienia. Pamiętam kiedy Kris tu przychodził. Robiliśmy sobie popcorn i oglądaliśmy filmy. Zawsze się wygłupiał co sprawiało, że nie mogłam przestać się śmiać. Teraz zostały tylko łzy i wspomnienia. Już nic nie będzie takie samo gdy jego nie ma obok...

***

- Diana! No chodź wreszcie! - krzyknęła moja przyjaciółka z dołu.
- No moment! - powiedziałam i zbiegłam z góry.
- Wow. Wyglądasz...Wow - oznajmiła przyglądając mi się.
Wywróciłam oczami, chwyciłam torebkę i wyszłam z Seleną z mieszkania. Sel nawijała przez całą drogę do domu Allie, ale ja się wyłączyłam. Nadal myślałam, jak poradzę sobie bez Krisa.
- Cholera Diana! - krzyknęła nagle Selena wyrywając mnie z zamyślenia.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Tak? - spytałam.
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie z troską i westchnęła.
- Diana. Nadal myślisz o Krisie? - zapytała patrząc mi w oczy.
Spuściłam głowę i przyglądałam się moim jakże ciekawym w tym momencie nogom. Przyjaciółka otoczyła mnie ramieniem i resztę drogi do domu Allie pokonałyśmy w całkowitej ciszy. 
- Heej laski! - powiedziała radośnie Allie gdy zobaczyła nas stojące w drzwiach.
Weszłyśmy do środka. Roiło się tam od ludzi. Niektórzy byli już trochę wstawieni ewentualnie najebani na całego. Po chwili siedziałam na kanapie z piwem w ręku. Muzyka grała tak głośno, że trudno było cokolwiek innego usłyszeć. Piłam i piłam...Alkohol chwilowo ukoił ból. Po czterech piwach dałam się ponieść muzyce. Tańczyłam z butelką piwa w ręku. Po chwili zaczęło mi naprawdę odwalać i weszłam na stół. Chłopaki wydawali się być zadowoleni, że jakaś pijana laska wywija na stole. Przyglądali mi się, ale nie przeszkadzało mi to. Byłam pijana i niezbyt wiedziałam co robię. 
-----------------------------------------------
- Chłopaki możemy już iść? - spytałem zniecierpliwiony pociągając łyk piwa.
- No co ty! Dopiero się rozkręca! - krzyknął Niall.
- Patrzcie! Jakaś laska tańczy na stole! - powiedział Zayn za co został skarcony przez Perrie wzrokiem.
Spojrzałem w stronę, którą wskazywał Zayn. Zobaczyłem szczupłą szatynkę tańczącą na stole.


Od razu można było wyczuć, że jest nawalona. Ale było w niej coś tak anielskiego. Podszedłem do niej, złapałem ją w talii i zdjąłem ze stołu.
- Koniec widowiska! - powiedziałem i wziąłem dziewczynę na ręce, bo ledwo się na nich trzymała.
- Przerwałeś mi zabaaweeee - wybełkotała marudnie. 
- Obiecuje, że jeszcze będziesz miała czas na zabawę - odpowiedziałem. 
Nagle poczułem jej usta na swoich. Smakowała piwem, ale mimo to ten pocałunek był wspaniały. Wiedziałem, że jest pijana, więc przerwałem pocałunek na co zareagowała wiązanką przekleństw. Ta dziewczyna nawet pijana była urocza. 
- Ej ty! Bohater! - usłyszałem za mną krzyk jakiejś laski.
Odwróciłem się i zobaczyłem przed sobą piękną blondynkę.
- Co ty robisz z moją przyjaciółką? - spytała opierając rękę o biodro.
- Podaj mi jej adres. Zawiozę ją do domu, bo chyba długo to ona nie ustoi na tej imprezie - odpowiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
Dziewczyna wahała się przez moment, ale w końcu zdobyłem adres jej przyjaciółki. Wyniosłem ledwo przytomną dziewczynę z imprezy i usadziłem na przednim siedzeniu mojego auta. W połowie drogi do jej mieszkania zasnęła. Wyglądała, jak anioł. Odgarnąłem włosy z jej twarzy i zaparkowałem przed jej domem. Wyjąłem z jej torby klucze do mieszkania i otworzyłem drzwi, a następnie wziąłem ją na ręce i zaniosłem na kanapę. Położyłem ją delikatnie i przykryłem kocem. Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie. Nagle zaczęła mówić przez sen. Wyglądało na to, że dręczą ją koszmary. Pogładziłem ją po policzku, a ona otworzyła oczy. Spojrzała na mnie ze strachem, a potem się uśmiechnęła. 
- Kris...Ty żyjesz...Nie zostawiłeś mnie...- wyszeptała i ponownie zapadła w sen.
Siedziałem przy niej jeszcze jakiś czas aż w końcu zdecydowałem, że wrócę do siebie. Wychodząc z jej mieszkania wiedziałem, że musi być moja. Nie znam jej, ale zdobędę ją prędzej czy później. Czy ona tego chce czy nie. Będzie moja....
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest pierwszy rozdział ^^ Osobiście sądze, że niezbyt mi wyszedł, ale mam nadzieje, że nie zanudzicie się na śmierć czytając. Marry xx
                   
                                           

Prologue

Prolog dedykuje mojej kochanej Sassie autorki http://various-fanfiction.blogspot.com/ dzięki której mam ten świetny nagłówek i dzięki której pisze. :* Marry xx
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Byłam dobra przez całe życie. Pomagałam innym czasem zapominając o sobie. Miałam wszystko. Nagle to mija. Strata jednej ukochanej osoby niszczy wszystko. Czujesz ból, pustkę i obojętność. Codziennie zastanawiasz się czy to nie była twoja wina. Wylewasz litry łez, ale to nadal nie daje ci ulgi, aż w końcu stajesz się obojętna na ból i smutek. Wtedy pojawia się on...twój demon, anioł stróż. Pozwala ci zapomnieć o bólu. Zapełnia pustkę w twoim sercu. Daje ci szanse na zaczęcie wszystkiego od nowa. Zaczynasz grać w niebezpieczną grę, która powoli cię niszczy. Ale śmierć z miłości nie byłaby taka zła. Prawda? Byłaby piękna. Bolesna, ale wspaniała. Powolna, ale dająca ulgę. Smutna, ale dająca radość. Straszna, ale dająca wolność. Na zawsze. Czy ja chce tak umrzeć? Może tak może nie. Ale, sądzę, że to właśnie jest nasze przeznaczenie.